Pośród fal
Pierwszą falę rozpoczęła decyzja otwarcia się Ruchu Światło-Życie na rzeczywistość Ducha Świętego. Pośród politycznych presji, zakazów i ograniczeń, ci namaszczeni Duchem neofici, doświadczali niewytłumaczalnej wolności, radości, daru języków i innych charyzmatów, kompletnie niepasujących do logiki tego świata. Niestety nie wszyscy to rozumieli, zapewne dlatego, że powiew ten miał protestanckie konotacje. Dla wielu wejście w nowe, było w najlepszym wypadku pomyłką. Dystans, uprzedzenia i wewnętrzny podział w Ruchu wobec tej nowej, nie dającej się kontrolować Obecności, zgasił wówczas ogólnopolskie przebudzenie. Oazę szybko zamknięto w salkach i sprowadzono ją do federacji duszpasterstw młodzieży i rodzin. Odnowieni Duchem masowo emigrowali do rodzącej się właśnie Odnowy w Duchu Świętym.
Ten kolejny, tętniący życiem poryw Parakleta już u samych początków został wzbudzony dla jednego celu: odbudowania jedności całego Kościoła. Aby narodzeni od-nowa mogli od-nowić Kościół, czyniąc go od-nowa jedno. Możliwość wspólnej drogi poróżnionych braci, będąca dotychczas utopijnym marzeniem – stała się szansą dla dużo większych marzeń. Wzajemna wymiana darów była wyzwaniem: ekscytującym, odważnym i… trudnym. I bardzo potrzebnym. Ci dzielni wojownicy musieli ponieść duży koszt i pokonać naprawdę wiele presji. Niestety, kiedy wzrosło ciśnienie, pozwolili, aby lęk wzbił się ponad zaufaniem. Apogeum tego pierwszego zrodziło bolesne kryzysy, których skutki są odczuwalne do dzisiaj, w postaci wyrosłych w umysłach warowni wobec siebie nawzajem: uprzedzeń, awersji, nieufności. A pokaleczona życiowa misja szybko odeszła w niepamięć. Okna, werandy i wiatrołapy zabudował gruby, niewdzięczny mur „nie-nowy”, aby chronić się przed tym, co nietypowe, nieznane, w niekatolickiej formie. Prywatyzacja wzniosła szczelną tamę dla tej potężnej drugiej fali. I zredukowała nieokiełznany Ruah do tego, co sprawdzone, komfortowe i bezpieczne. Nie obyło się bez rozczarowań i – znów – wielu emigracji.
Trzecia fala trwa dzisiaj. Wiosna Kościoła budzi się w dziesiątkach miast, na peryferiach, poza strukturalnym main-streamem. Ci niezrzeszeni, bez poparcia i pleców gwałtownicy, rozsiani w zakątkach miast i wsi, przejęli pałeczkę dziedzictwa poprzednich pokoleń i rozpoczęli nową ewangelizację. Cele wciąż te same, za ks. Blachnickim: ujrzeć katolicyzm pełny, autentyczny, ewangeliczny i nadprzyrodzony. I co najważniejsze: jeden. Ten scalony Duchem, żyjący Słowem; Kościół który gromadzi, nie rozprasza. Świeży powiew Ducha zaczął dotykać już celebrytów, polityków, biznesmenów. I zwoływać w kościołach, katedrach i na arenach wielotysięczne rzesze głodnych ludzi. Jednak to, co nieszablonowe, w tym doświadczenia Bożej mocy, charyzmaty, czy znaki i cuda towarzyszące odważnemu głoszeniu Ewangelii, choć coraz bardziej potrzebne i powszechne, zaczęły miejscami – jak dawniej, jak zawsze – stawać się groźne i niewygodne. Ruchowi przyszło się zmierzyć z orkanem pentekostalizacji i burzą pomówień. To było do przewidzenia. W końcu chodzi o Chrystusa.
Ale trzecia fala to już nie tylko to. Na naszych oczach budzą się do życia uśpieni „do wczoraj” oazowicze i odnowiciele. Wracają do pierwszej miłości, pierwszego wezwania. Mocni w Duchu znów zaczynają świecić. Odziani w odwagę na nowo obierają kurs. Zmieniają nawyki współpracy: z budowania podejrzliwych królestw, w stronę rodzinnych, godnych zaufania więzi. W posłuszeństwie. W autorytecie. W świadomości własnej tożsamości. Takiej sieci połączeń nie było nigdy dotąd. One nie są kurtuazją. Nie istnieją, bo „tak wypada”. To połączenia serc, perspektyw, wizji, Ducha. Międzypokoleniowe, wielofalowe i ponad-denominacyjne. Wiedzą, że razem mogą więcej, niż każdy z osobna. A płonąc pionierską pasją, płyną w nieznane, przełamują lody i kształtują nowe pokolenie wierzących, przygotowywane na ten właśnie czas.
W czerwcu do Dąbrowy Górniczej na Konferencję Strefa Zero AwakenED18 przybędą ci wszyscy, którzy dostrzegają ten zaczyn. Duchowe momentum. Może to właśnie jest ten kairos ojczyzny, o który w pieśniach wołali nasi ojcowie? Sługi pojednania połączy w roku Ducha Świętego wspólna intencja: „Panie, przebudź nasz kraj”. Tylko Bóg wie, jak bardzo znamienne okażą się te dwa dni dla nas. A tak naprawdę dla Niego.
Jedno jest pewne. Tego uczy nas historia. To przebudzenie od lat jest w scenariuszu. I nie wiem, czy będzie potrzebna jeszcze jedna fala. Może przed nami jest jeszcze kilka orkanów i tsunami. Wiem jedno: tego nie da się zatrzymać.